ďťż
Konie - poruszający artykuł.




Chater_ - 2006-09-05, 14:25

Jedno końskie życie kosztuje od 6 do 10 tysięcy złotych. Jeśli jednak właściciel konia przeznaczonego na rzeź dowiaduje się, że zwierzę ma być uratowane od śmierci, przeważnie podbija cenę.

Anka nie raz już miała kłopoty przez konie, dlatego nie chce, by podawano w mediach jej prawdziwe imię i nazwisko. Nie chce też, by mówić gdzie mieszka, dlatego umawiamy się, że mieszka pod Szczecinem.

- Kiedyś napisała o mnie lokalna gazeta, a potem dwóch smutnych jegomościów stało pod moją furtką i krzyczało, że skończę jak te konie – mówi Anka. – Policja nie przyjechała.

Konie, które zostaną wyciągnięte z targów albo brudnych obór, a potem kupione od właścicieli, będą dożywały swoich dni na łące obok domu Anki lub trafią do jednego z zakładów hipoterapii, gdzie będą na nich jeździć dzieci z chorobami ośrodkowego układu nerwowego i maluchy upośledzone w różnym stopniu. Zdarza się jednak, że właściciel starego konia żyjącego w brudzie od wielu lat i przeznaczonego na rzeź nie chce go sprzedać lub podnosi cenę tak wysoko, że Anka nie może tego konia kupić.

- Tak jest wtedy, gdy właściciel zorientuje się, że koń będzie przeznaczony dla ośrodka albo że będzie sobie po prostu żył – mówi Anka. – W głowie im się to nie może pomieścić, że ktoś chce płacić za stare, brudne bydlę, które i tak jest na wykończeniu. Po co! A jeśli już chce, to niech płaci dużo.

Handel końmi przeznaczonymi na rzeź to wielkie pieniądze. Ludzie, którzy przeszkadzają w tym procederze, traktowani są jak wrogowie. Kiedyś Anka pojechała na koński targ do małego miasteczka, gdzie ładowano na samochody zwierzęta przeznaczone na rzeź. - Cud, że wyszłam stamtąd z życiem: wyzwiska, przekleństwa, ktoś chwycił za widły. Nie było mowy o kupnie żadnego konia. Zaczęli je okładać batami i drągami w mojej obecności. Tylko po to, żeby było mi przykro. Dziś już nie kupuję zwierząt na targach.

Zawsze znajdzie się ktoś życzliwy, kto zadzwoni i powie Ance, gdzie stoi zabiedzony i stary koń, który przeznaczony jest na sprzedaż. Anka jedzie tam i negocjuje cenę. Robi to bardzo ostrożnie, tak by właściciel się nie zorientował, po co młodej dziewczynie takie zwierzę. - Zawsze pytają, skąd mam pieniądze – opowiada Anka. – Nie mogą uwierzyć, kiedy wyciągam harmonię banknotów i płacę za konia.

Anka nie kupuje koni codziennie, nie kupuje ich nawet raz w miesiącu. Kupuje je, kiedy może i kiedy zdobędzie pieniądze. Forsę zdobywa malując wielkie połacie ścian w różnych instytucjach i obrazy na prywatne zamówienia polskich i niemieckich firm. Takie chałtury nie trafiają się często, ale się trafiają. Większość pieniędzy Anka przeznacza na wykup koni.

W powszechnej opinii na rzeź idą są konie stare i schorowane. To jednak tylko niewielka część zabijanych w rzeźniach zwierząt. Gdyby były chore, handel nimi nie byłby taki dochodowy. Na rzeź idą zdrowe konie, wcale nie stare. Większość z nich jest jednak potwornie zaniedbana. Aby nikt nie miał wątpliwości, że koń musi iść do rzeźni, przed zabiciem łamie się mu nogi albo wybija oczy. Tylko po to, by można było zakwalifikować go jako zwierzę rzeźne. Czasem konie specjalnie się tuczy - konie z nadwagą też są chore, trzeba je zabić.

- Handel rzekomo chorymi końmi to wielki biznes i wielki przemysł – mówi Anka. Stosuje się specjalne zabiegi, dzięki którym ten interes prosperuje. Klacze są zapładniane co rok, rodzi się przez to więcej źrebaków. Klacz po wielu porodach wysyła się do rzeźni, a jej potomstwo czeka ten sam los. Nie kastruje się ogierów w odpowiednim czasie. Zbyt późna kastracja nie zmienia temperamentu konia - zwierzę jest tak samo agresywne, tyle że bezpłodne. Wtedy koń idzie do rzeźni, bo jest groźny dla ludzi.

Po łące obok domu Anki spaceruje siwa klacz. Ona też została uratowana od śmierci. Przeznaczono ją na rzeź, bo zabiła człowieka. Przycisnęła go do ściany bokiem i trzymała tak długo, aż przestał się ruszać. Konie są bardzo inteligentnymi zwierzętami i wiedzą, co robią. Człowiek ten bił spacerującą dziś po łące klacz przez półtora roku, systematycznie, dzień w dzień. Sprawiało mu to przyjemność. Dziś na jej grzebiecie można posadzić dziecko. Nic się nie stanie.

- Okrucieństwo wobec koni to jedno – mówi Anka. – Ale nie mniej szkody robi zwierzętom bezmyślność. Ludzie kupują sobie duże i wymagające zwierzę, bo myślą, że to zabawka. Nie potrafią zrozumieć, że biorą na siebie dużą i bardzo specyficzną odpowiedzialność. To nie jest niedzielna przyjemność dla laików. Teraz mnóstwo ludzi ma konie i nie potrafi się z nimi obchodzić. Konie chodzą po pęciny w gnoju, nikt nie sprząta im boksów, bo nie pamięta, albo mu się nie chce. Znam przypadek, kiedy właściciel nakarmił zwierzę makowcem, bo były święta. Koń tego nie przeżył. Jest mnóstwo wypadków z powodu koni. Ludzie jeżdżą po mieście konno bez wędzidła, bo wygodniej. To grozi wypadkiem, naraża przechodniów, jeźdźca i konia. Zdarzało się, że konie wpadały pod samochody. Wszystko przez nieodpowiedzialność właścicieli.

- Nie jestem aż taka naiwna, żeby wierzyć, iż uda mi się zmienić mentalność wszystkich właścicieli koni, ale coś trzeba robić. Nieodpowiedzialność w stosunku do zwierząt to zagrożenie. Nie jakieś wyimaginowane, ale proste zagrożenie dla życia - podsumowuje Anka.

Wiedziałem, że taki problem, jest, ale nie miałem pojęcia, że na taką skalę...




Jaga - 2006-09-05, 14:39
no niestety...ale ten aartykuł jest naprawdę 'delikatny'. chcesz zobaczyć prawdę?http://www.fwz.jawsieci.pl/protestujemy-miesozerstwo/index.htm
Powered by wordpress | Theme: simpletex | ©