ďťż
Ptasia grypa
Wald - 2006-04-21, 17:46 Czy ktoś jest zorientowany, dlaczego ptasia grypa dotyka głównie łabędzie, a nie np. kaczki? Może gdyby to kaczki padały - byłoby dla nas lepiej? Szkoda tych pięknych łabądków, bo cóż one winne! A kaczki tak się u nas szarogęsią!... WZT - 2006-04-21, 17:50 ale Tobie te kaczki przeszkadzaja .... kiedy wam sie to znudzi???? Temat ten walkowany nieraz..... ludzie opanujcie sie.... Flo - 2006-04-21, 18:26 Czy ktoś jest zorientowany, dlaczego ptasia grypa dotyka głównie łabędzie, a nie np. kaczki? Może gdyby to kaczki padały - byłoby dla nas lepiej? Szkoda tych pięknych łabądków, bo cóż one winne! A kaczki tak się u nas szarogęsią!... kaczki sa nietykalne Chater_ - 2006-04-21, 19:03 Mają ymmunytet. Wald - 2006-04-22, 09:16 ale Tobie te kaczki przeszkadzaja .... kiedy wam sie to znudzi???? Temat ten walkowany nieraz..... ludzie opanujcie sie.... Mnie te kaczki BARDZO przeszkadzają. Są niezwykle zachłanne na władzę, są nieobliczalne, są mściwe! Odgryzły sobie zbyt duży kawałek i nie mogą go przełknąć. A chcą jeszcze więcej! Morland - 2006-04-22, 09:41 Przed UM kręcą się dwie kaczki, jestem oburzony! Jeszcze niedawno rządziła się tam tylko jedna, teraz są już dwie! Nie mogę się z tym pogodzić!!! WZT - 2006-04-22, 09:44 ale Tobie te kaczki przeszkadzaja .... kiedy wam sie to znudzi???? Temat ten walkowany nieraz..... ludzie opanujcie sie.... Mnie te kaczki BARDZO przeszkadzają. Są niezwykle zachłanne na władzę, są nieobliczalne, są mściwe! Odgryzły sobie zbyt duży kawałek i nie mogą go przełknąć. A chcą jeszcze więcej! Wald - 2006-04-22, 16:42 ale Tobie te kaczki przeszkadzaja .... kiedy wam sie to znudzi???? Temat ten walkowany nieraz..... ludzie opanujcie sie.... Mnie te kaczki BARDZO przeszkadzają. Są niezwykle zachłanne na władzę, są nieobliczalne, są mściwe! Odgryzły sobie zbyt duży kawałek i nie mogą go przełknąć. A chcą jeszcze więcej! WZT - 2006-04-22, 18:09 ale Tobie te kaczki przeszkadzaja .... kiedy wam sie to znudzi???? Temat ten walkowany nieraz..... ludzie opanujcie sie.... Mnie te kaczki BARDZO przeszkadzają. Są niezwykle zachłanne na władzę, są nieobliczalne, są mściwe! Odgryzły sobie zbyt duży kawałek i nie mogą go przełknąć. A chcą jeszcze więcej! Wald - 2006-04-23, 08:31 jak pokazesz mi posta gdzie stwierdzilem ze lubie kaczki to bedziesz dobry.... sam juz czego nie lubie- kaczek czy tej debilnej mody zeby byc "anty kaczka"..... poprostu to jest smieszne... To przemawia z każdej twojej wypowiedzi na tym forum. Jesteś po prostu "kaczofilem", albo "PiSofilem". Ja nie! FiDo - 2006-04-23, 08:58 ja lubie kaczora duffy i donalda i darkwing ducka WZT - 2006-04-23, 09:41 jak pokazesz mi posta gdzie stwierdzilem ze lubie kaczki to bedziesz dobry.... sam juz czego nie lubie- kaczek czy tej debilnej mody zeby byc "anty kaczka"..... poprostu to jest smieszne... To przemawia z każdej twojej wypowiedzi na tym forum. Jesteś po prostu "kaczofilem", albo "PiSofilem". Ja nie! Wald - 2006-04-23, 15:46 ja lubie kaczora duffy i donalda i darkwing ducka No, te kaczore są znakomite! Ale nie te polskie!... qrczak - 2006-04-23, 20:12 Odpuśćcie trochę tym kaczkom bo dostaną jeszcze ptasiej czkawki, przy której ptasia grypa to podobno mały leszek przed śniadaniem. mały leszek = piwo, żeby nie było Wald - 2006-04-24, 08:50 Odpuśćcie trochę tym kaczkom bo dostaną jeszcze ptasiej czkawki, przy której ptasia grypa to podobno mały leszek przed śniadaniem. mały leszek = piwo, żeby nie było Zgoda qrczaku. Zostawmy ten drób pływający. Pozdrawiam WZT - 2006-04-28, 18:02 Z dedykacja dal ludzi co zakladaja 100 tematow na temat PIS.....: efekcie zwycięstwa wyborczego PiS wystąpiła zbiorowa histeria Stado niezależnych umysłów Rzesze polskiej inteligencji - wysokiej, średniej i niskiej - popadły w ideologiczny amok, będąc niezdolne do najprostszej diagnozy rzeczywistości publicystyka_a_1-1.F.jpg (c) MIROSŁAW OWCZAREK publicystyka_a_1-2.F.jpg RYSZARD LEGUTKO, profesor filozofii UJ, wicemarszałek Senatu z rekomendacji PiS, bezpartyjny O zbiorowej antypisowskiej histerii wśród środowisk medialnych i akademickich napisano już kilka tekstów. Zgadzam się z określeniem "histeria", ale uważam je za zbyt łagodne. Faktycznie mamy do czynienia z czymś znacznie poważniejszym. Pierwszy raz podobne zjawisko obserwowaliśmy na początku lat dziewięćdziesiątych. Straszono nas wówczas dyktaturą prawicową (w wydaniu Wałęsy) oraz teokracją, czyli wprowadzeniem państwa wyznaniowego. Kto nie chciał brać udziału w zawstydzającym wiecu, bywał natychmiast deprecjonowany jako oszołom, faszysta, zamordysta, populista, z którym się nie rozmawia, którego można zmarginalizować albo obśmiać. Mieliśmy wówczas do czynienia z masową zapaścią umysłową, którą można nazwać dosadniej powszechnym zgłupieniem. Wielkie rzesze polskiej inteligencji - wysokiej, średniej i niskiej - popadły w ideologiczny amok, będąc niezdolne do najprostszej diagnozy rzeczywistości. Nie wymagało to wszak wielkiego wysiłku, by już wówczas skonstatować, że Wałęsa był raczej siewcą chaosu niż dyktatorem i że wizja Polski teokratycznej stanowiła jawny absurd. OGŁOSZENIE KATASTROFY NARODOWEJ Druga zapaść nastąpiła niedawno w efekcie zwycięstwa wyborczego PiS. Znowu rozlegają się krzyki o zagrożeniu dyktaturą i faszyzmem, o załamaniu demokracji, cenzurze, upadku rządów prawa, obskurantyzmie. Cały arsenał będący na wyposażeniu współczesnej armii ideologicznej został już użyty, a teraz pozostaje tylko go doskonalić. Jeszcze nie minęło pół roku od wyborów, a już przynajmniej od kilku miesięcy mamy ogłoszoną katastrofę narodową i cywilizacyjną. Profesor Krzemiński w telewizyjnej ze mną rozmowie powiedział, iż z powodu polityki PiS budzi się po nocach zlany potem. Manuela Gretkowska - po opublikowaniu jakichś głupstw na temat prezydenta i po mało sympatycznej replice pewnego urzędnika - boi się jeździć samochodem, podejrzewając, iż siepacze Kaczyńskich mogą jej zrobić krzywdę. "My się naprawdę boimy" - mieli powiedzieć publicznie redaktorzy "Gazety Wyborczej". Czego się należy bać? Możemy się domyślić. Nie bez przyczyny Kazimierz Kutz porównał Jarosława Kaczyńskiego do Hitlera. Krystian Lupa, wybitny reżyser teatralny, napisał na użytek czytelników niemieckich i polskich, że PiS jest organizacją podobną do PZPR i do mafii. Wiktor Osiatyński, niegdysiejszy autorytet w dziedzinie amerykańskiej myśli politycznej, co kilka dni publikuje długie manifesty, z których wynika, że jest strasznie, a będzie jeszcze straszniej, jeśli nie powstanie ogólnonarodowy front walki z PiS. Prasa codzienna, tygodniowa, a także programy telewizyjne publiczne oraz prywatne nieustannie obnażają partyjność i awanturnictwo PiS. KOLEKTYWNA PSYCHOZA Antypisowski spektakl jest pod wieloma względami zabawny. Oto odsłania się przed nami fenomen działania grupy, którą w języku angielskim określa się jako stado niezależnych umysłów (a herd of independent minds). Jak w każdym stadzie, mamy ledwie kilka prostych reakcji i kilka nieodróżnialnych okrzyków bojowych. Rzecz nie jest nowa, a Polacy nie stanowią wyjątku. Kolektywna psychoza zdarza się od czasu do czasu "niezależnym umysłom". Gdy czytam, co wypisują na temat Busha i republikanów w "New York Timesie", to czuję się jak w domu. Ta sama obowiązkowa codzienna porcja pomstowań i straszenie upadkiem demokracji, wolności oraz praw człowieka. Porównanie z Hitlerem też nie jest obce amerykańskim Kazimierzom Kutzom. Z Reaganem - jak pamiętamy - było jeszcze gorzej, a wściekłość, jaką wywoływał wśród profesorów, piosenkarzy, pisarzy i publicystów, jest właściwie nie do opisania. Jedynym precedensem byłaby wściekłość, jaką w Anglii intelektualiści darzyli Margaret Thatcher. KRUCJATA SZKODZI INTELEKTOWI Już od dawna zastanawiano się, dlaczego "niezależne umysły" tak chętnie gromadzą się w stada, tracąc kontakt z rzeczywistością. Powiem tylko, że jedną z cech towarzyszących takiej skłonności jest amnezja własnych głupstw połączona w sposób oczywisty z niechęcią do przyznania się do błędów. O ile wiem, nikt ze znanych polskich intelektualistów nie odwołał żadnego z nonsensów wypowiadanych na początku lat dziewięćdziesiątych. A gdy opadnie kurz po dzisiejszych awanturach, to - jak mniemam - również nie znajdzie się nikt, kto będzie czuł wstyd za udział w obecnym widowisku. Zapaść intelektualna, jaka towarzyszy krucjatom prowadzonym przez stada niezależnych umysłów, wywołuje oczywiste szkody, gdyż degraduje debatę publiczną. Nie ma praktycznie żadnej kwestii, która mogłaby być w miarę szeroko rozpatrywana merytorycznie. Niezależnie od tego, czy to będzie kwestia roli prawników, czy mediów, czy fuzji banków, natychmiast spór przeistacza się w lament. Fakt, że w każdym konkretnym przypadku racje mogą być przynajmniej podzielone, w ogóle nie jest brany pod uwagę. Nie jest też brane pod uwagę, że takie lub inne rozstrzygnięcie pozostaje w luźnym związku ze sprawą demokracji, rządów prawa, niezależności banków czy wolności. Klasycy uważali, że w wyniku publicznej debaty obywatele uzyskują większą wiedzę o funkcjonowaniu systemu, w którym żyją. W wyniku tego, co obecnie mamy w Polsce, żaden obywatel nie uzyskuje większej wiedzy o czymkolwiek, natomiast zostaje naładowany ideologicznym dynamitem. Nie uzyskują również większej wiedzy sami uczestnicy awantur. Nie będzie specjalnie ekscentryczne stwierdzenie, że Krystian Lupa czy Manuela Gretkowska wiedzą o funkcjonowaniu systemu politycznego w ogóle, a w Polsce w szczególności, mniej więcej tyle, ile o mechanice kwantowej i mniej więcej w takim stopniu są tą problematyką zainteresowani. Fakt, że poczuli w sobie nieodpartą potrzebę wykrzyczenia swojego gniewu na PiS oraz Kaczyńskiego, dowodzi istnienia niekontrolowanych emocji politycznych. Nawet wypowiedzi niosące pewien ładunek merytoryczności wypowiadane są też w duchu krucjaty. MAJESTAT AUTORYTETÓW MORALNYCH Nie twierdzę, że każda krytyka podpada pod ten schemat. Wystarczy jednak mieć trochę słuchu i znajomości rzeczy, by odróżnić krzykaczy stadnych od reszty. Profesor Jadwiga Staniszkis - by dać pozytywny przykład - wypowiada się mocno krytycznie o ekipie rządzącej, ale nikt rozsądny nie zakwalifikuje jej do stada. Pani profesor może mieć rację lub się mylić, ale wielokrotnie pokazywała, że myśli samodzielnie i nie boi się głosić poglądów niepopularnych w środowisku, nawet w czasach jego silnej mobilizacji ideologicznej. Są też dziennikarze - dalecy od apologetyki pisowskiej - którzy skutecznie opierają się coraz mocniejszej presji grupowego konformizmu. Polskie stado niezależnych intelektualistów ma jeszcze jedną cechę, a mianowicie swoiste tendencje monarchiczne. Nie tylko jego członkowie, nie chcąc się wdawać w złożoność konkretnych problemów, sprowadzają wszystko do walki o wolność i demokrację, ale nadto owe ideały ucieleśniają się w konkretnych osobach. I znowu podobieństwa między czasami dzisiejszymi a początkiem lat dziewięćdziesiątych są uderzające. Wówczas pojawiło się określenie "autorytety moralne", które służyło jako immunitet chroniący krytykowanego, a przede wszystkim dyskredytujący krytyka. Losy i stan polskiej demokracji utożsamiono ze stosunkiem do pewnej grupy osób, zwykle kojarzonych z nieboszczką Unią Wolności. Dziś nie ma możliwości krytyki polityki banku centralnego, gdyż jest ona natychmiast traktowana jako krytyka Leszka Balcerowicza, a tym samym jako obraza majestatu monarszego, na którym opiera się cały system. Nie można krytykować takiego czy innego prawnika, bo on też reprezentuje sobą majestat, którego deprecjacja tożsama jest z upadkiem państwa prawa. Szczególnie wyraźne było to w przypadku sporu ministra Ziobry z prawnikami. Oto młodzik, a na dodatek magister, śmie podnosić głos na królów-sędziów-profesorów. OD NIEZALEŻNOŚCI DO PARTYJNIACTWA Taka mentalność monarchiczna jest oczywiście anachronizmem i niewiele ma wspólnego z podręcznikowym ujęciem demokracji. Ta ma być wszak systemem, w którym nie ranga osoby, lecz wartość merytoryczna argumentu powinna mieć znaczenie. Kto więc deklaruje się jako demokrata z krwi i kości, ten winien odrzucić od siebie pokusy monarszego bałwochwalstwa. Polskie "umysły niezależne" - chciałoby się powiedzieć, parafrazując sławne zdanie jednego z przedstawicieli środowiska - nie dorosły do demokracji. Złych konsekwencji stadności jest dużo więcej. "Niezależne umysły" ośmieszają się, a przez to tracą wiarygodność, wraz z nią zaś wpływ na polityków. Tak się dzieje, że partie prawicowe, które odniosły w krajach zachodnich największe sukcesy, osiągnęły je w opozycji do większości intelektualistów i głównych mediów oraz niejako ponad ich głowami. Ponadto, gromadząc się w zwartą grupę przeciw jednej partii, "niezależne umysły" stają się - niezależnie od swoich intencji - zwolennikami partii przeciwnej, a więc w powszechnym odczuciu uprawiają najpospolitsze partyjniactwo. Przede wszystkim jednak wyrzekają się swojej politycznej roli, która - wbrew utrwalonym obyczajom - nie polega na periodycznych wybuchach furii, nieustannym rozsyłaniu pełnych uniesień listów otwartych, lecz na utrzymaniu umiaru, zimnej krwi, dystansu i trafnego rozeznania rzeczywistości. Nie znam przypadku, by w stadzie komukolwiek udało się te cechy zachować. RYSZARD LEGUTKO http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wyd ... a_a_1.html
|