ďťż
Szkolenie z wychowania seksualnego dla nauczycieli.




qrczak - 2006-03-08, 11:07
Linek

Nie wiem, jak ja to przeczytałem to się pośmiałem, a potem się zastanowiłem i się przeraziłem. Faktycznie czeka nas era świętojebliwego państwa, która cofnie nas do epoki Średniowiecza.




Achaja - 2006-03-08, 11:47
qrczak - ja poprostu nie wiem co mam powiedzieć, moje dziecko ma już te nauki za sobą, ciekawe czego się nauczył?



ewe - 2006-03-08, 12:16
Jaka gazeta o tym pisze ? I wszystko jasne



BLAaa - 2006-03-08, 12:47
Z takimi naukami to wcale sie nie dziwie, że coraz wiecej dzieci laduje na smietniku.




Tisaja - 2006-03-08, 12:51
Ubawiłam sie setnie..... "trauma z ...."
Jeżeli w ten sposób dzieci będa przygotowywane do życia ,i o ile wezmą sobie takie nauki do serduszek....to większość wyląduje w zakładzie dla obłąkanych.....
Należy pokładać nadzieję więc w rozsądnych rozmowach z rodzicami ( i starszymi kolegami/koleżankami )....



Vin - 2006-03-08, 15:35
Cofamy się do średniowiecza ? Ale teksty Zwolnię syna z tych zajęć, sama Mu wytłumaczę.



wredniak - 2006-03-08, 15:41
ewe, mylisz sie. To jest nasza szara rzeczywistosc. Interesujacym jest tylko to, ze na temat seksu najwiecej wypowiada sie nasz kler. Czyzby mieli najwieksze doswiadczenie



Roman - 2006-03-08, 16:41
przynajmniej wiem, czemu muszę chodzić w okularach

prawda jest taka, że w Polsce wychowania seksualnego nie ma
to co jest, nazywa się wychowanie "do życia w rodzinie" i wygląda tak, że prowadzący zajęcia gada cały czas o różnicach między dziewczynkami i chłopczykami, o emocjach, takich badziewiach
jedna godzina jest oczywiście o antykoncepcji
uczeń dostaje dogłębny wykład o naturalnych metodach antykoncepcji, po czym nauczyciel jednym tchem wymienia po przecinku, że są też: "prezerwatywy, pigułki, spirale,kapturki, żele plemnikobójcze, uff" - i tyle - uczeń ze szkoły nie będzie nawet wiedział jak prezerwatywa wygląda
cóż, o skuteczności naturalnych metod chyba najlepiej świadczą "dzieciaci" księża

uczniowie jednak nie pytają tak często o różne sprawy - wiedzą, że nie otrzymają odpowiedzi, a nawet nie dojdzie do dyskusji



redlovebloodgirl - 2006-03-08, 21:25

...jedna godzina jest oczywiście o antykoncepcji...


przyznam sie ze w moim gimnazjum wlasnie na wychowaniu do zycia w rodzinie, czy czyms tam podobnym, mialam o tym sporo...oj sporo..ale wlasnie-mialam z katechetka prezerwatywy, tabletki itd sa dzielem..szatana



simplicissimus - 2006-03-08, 22:33
Ponieważ przypadkiem czasami widzę, co się dzieje w instytucjach życia katolickiego, muszę powiedzieć, że mamy do czynienia z krzywdzeniem młodych ludzi. Artykuł w "Nie" jest świetny i to jeden z przykładów głupoty niektórych dorosłych.
Do czego zmierzam. Otóż naiwność części katechetów i katechetek polega na tym, że im się wydaje, iż przychodząc do szkoły, mają do czynienia z dziećmi, których świadomość sięga czasów prenatalnych. Przykre to. W epoce powszechności komunikacji społecznej za pomocą internetu, gdzie bazy danych są pełne od poradników na wysokim poziomie (Durex na przykład), socjalizacja i internalizacja pewnych zasad odbywa się bardzo szybko. Inicjacja seksualna na poziomie imaginacji jest jeszcze szybsza i wynika z rozwoju cywilizacyjnego, który ktoś chce zatrzymać patykiem. To przykład znany ze słyszenia w Kołobrzegu. Jeżeli ktechetka mówi, że prezerwatywa może uszkodzić narządy rodne, a chłopak używa jej od dwóch lat w kontaktach ze swoją partnerką, to dochodzi do wniosku, że pani kłamie, a ma ku temu dowód: bo nigdy jej nie używała. Wchodzi do encyklopedii i czyta, czyta, a tam o śmierci nic nie ma. Wreszcie się pyta: skoro to takie niebezpieczne, to czemu nie ma ostrzeżenia? Pada odpowiedź, że to zmowa producentów. No więc nastolatek, nie głupi, pyta: na papierosach ostrzegają przed śmiercią, a palą wszyscy, na kondomach nie ostrzegają, a też używają wszyscy. Gdzie tu więc konsekwencja? Jest konsekwencja: chłopak dostaje laka z zachowania i ląduje u dyrektorki na dywaniku za pyskowanie.

Mam przyjemność prowadzić zajęcia z wiedzy o społeczeństwie i czasami na "te" tematy z młodzieżą rozmawiam. Jestem człowiekiem z zewnątrz, obcym środowiskowo pedagogom z pokoju nauczycielskiego, dlatego czasami dyskusja schodzi na "te" tematy, czyli społeczno-prawnych aspektów seksualności człowieka, bez obawy jakiejkolwiek denuncjacji. Wiedza, jaką można uzyskać od młodych ludzi na temat doświadczenia z ich zajęć z wychowania do życia w rodzinie, etc., jest porażająca. Młodzież twierdzi wprost, że w większości przypadków uświadamiano im, że współżycie to coś, co nie ma prawa dawać przyjemności, to coś, czego powinniśmy się wstydzić.

Jak można kierować procesem socjalizacji wtórnej młodzieży, skoro w tak ważnym etapie życia robi się z niej niedorozwinietą i zdewociałą masę? Potem się dziwimy, że w wieku 15 lat młodzież już nikogo nie słucha. Bo jest przekonana, że druga strona nie ma nic sensownego do powiedzenia. Uczą tego na psychologii, w ramach konfliktu autorytetów. Szkoda, że w teorii, a nie w praktyce.

I na koniec bonus. Przykład, zarzekam się, zasłyszany w autobusie linii nr 4 jakieś dwa tygodnie temu, gdy wracałem z radia. Jadą dwie dziewczynki. Na oko max 4 klasa podstawówki, no może 5. Czytają jakąś tam kolorową gazetę, bodajże "Bravo Girl" i jedna czyta na głos mniej więcej tak: "a mój groszek był taki duży, że mogłam go głaskać i głaskać, a ciepło tak przyjemnie rozchodziło się wszędzie". Tak spojrzałem na te dzieci, pani obok mnie też, a ta druga dziewczynka konstatuje: "wiesz, siostra (znaczy się chyba zakonnica), mówiła, że to się powiększa jak nos u Pinokia, który kłamie, bo to grzech i nie wolno tak robić". Tego dnia nic mi już nie mogło zepsuć humoru.



Vin - 2006-03-08, 22:49
Długoimienny to wszystko prawda, ale dzieci mają rodziców, którzy naprawdę mogą zająć się tematem i uświadomić swoje pociechy. Nie rozumiem dlaczego tak ważny temat rodzice zrzucają/zostawiają katechetce ?! Może najpierw trzeba uświadomić rodzicom, że powinni się przełamać i najzwyczajniej w świecie rozmawiać o "tym" temacie z dzieciakami.



simplicissimus - 2006-03-08, 23:34
Dla rodziców, problem rozwoju seksualności ich dzieci przerasta ich umiejętności oddziaływania wychowawczego w ramach zwykłej komunikacji werbalnej. Z jednego prostego względu: rodzice zbyt dużo mówią, zamiast słuchać. To jedna strona medalu. Jest i druga. Dzieci nie chcą powierzać tajemnic swojego rozwoju psychofizycznego, tego co czują, tego co ich przeraża, bo jest nowe - rodzicom. Jeżeli rodzic w okresie pierwszych faz rozwoju w piramidzie Erikssona nie zdobędzie zaufania dziecka, a to jest problemem powszechnym, to kolejne zabiegi wychowawcze są skazane na brak wzomocnienia ze strony instytucji autorytetu.

Vincenta, w naszym świecie rodzic coraz częściej przestaje być autorytetem. I o ile duża część winy leży po jego stronie, to często jest to także klęska układu stosunków społecznych, u pdostaw których stoi telewizja kształtująca taki, a nie inny układ. Dzieci wolą brać wzór z rówieśników lub starszych, to oni są dla nich kopalnią informacji i wiedzy o życiu. Aby zdewaluować ten system, trzeba przypomnieć mediom, że pełnią funkcję wychowawczą. Gdyby telenowele i filmy były robione w aspekcie socjalizacji na podstawie Teletubisiów, to przekazywałyby coś więcej, niż emocje i zabawę: edukowałyby. Tymczasem, one uczą, owszem: jak kraść, zabijać, kłamać, czyli to, co wie każdy. Sztuką jest wznieść się ponad piedestał interesu. W społeczeństwach pierwotnych, autorytetem jest rodzina, w układzie patriarchalnym. Obowiązuje tradycja, system wartości, sacrum, ale i profanum, oparty na karze, społecznym wykluczeniu, banicji. W procesie demokratyzacji zatraciliśmy instynkt nie tyle wychowawczy, co instynkt społeczny. To, że rodzice nie potrafią rozmawiać z dzieckiem, a dziecko nie ma ochoty zwierzać się rodzicom i pytać ich, dlaczego, wiąże się z procesem wycofania, alienacji. Owszem, jego fundamentem są przemiany hormonalne, ale także nie wytworzone łańcuchy społeczne pomiędzy rodzicem, a potomstwem. Uczy szkoła, socjalizuje ulica, internalizują koledzy. Rodzice kontrolują, a przynajmniej tak im sie wydaje.



Achaja - 2006-03-09, 08:27

przynajmniej wiem, czemu muszę chodzić w okularach



ja noszę tylko do komputera, czy to też się liczy

PS A co z małymi dziećmi, które w wieku 2-3 lat noszą już okulary



ewe - 2006-03-09, 08:58
Na pewno problemem jest to ,że nie wychowuje seksualnie nikt naszych dzieci /oczywiście poza kilkoma wyjątkami / ani, księża ani rodzice ,ani szkoła . Najlepszym wyjściem by było uczenie o tym w szkolach ale nie przez "nawiedzone panie " i po łebkach .To delikatny temat ,tym bardziej w stosunku do dzieci i powinni tym się zająć profesjonaliści . Lepsza 1 godz. w miesiącu niż prowadzenie tych zajęć przez nie przygotowanych katechetów.



Roman - 2006-03-09, 13:20

Na pewno problemem jest to ,że nie wychowuje seksualnie nikt naszych dzieci /oczywiście poza kilkoma wyjątkami / ani, księża ani rodzice ,ani szkoła . Najlepszym wyjściem by było uczenie o tym w szkolach ale nie przez "nawiedzone panie " i po łebkach .To delikatny temat ,tym bardziej w stosunku do dzieci i powinni tym się zająć profesjonaliści . Lepsza 1 godz. w miesiącu niż prowadzenie tych zajęć przez nie przygotowanych katechetów.

zgadzam się w pełni
ale jest jedno "ale"
w Polsce program nauczania tego przedmiotu musi być siłą rzeczy zgodne z katolicką wizją świata, a żeby był to muszą być głupoty o śmiercionośnych gumkach, a tak w ogóle to najlepiej się nie myć, bo można przypadkiem dotknąć ciała i się pójdzie do piekła


PS A co z małymi dziećmi, które w wieku 2-3 lat noszą już okulary

to za grzechy rodziców

jeszcze taki OT: Długoimienny - co ty studiujesz?



Vin - 2006-03-09, 13:26
Nie mogę pojąć kto ME wymyślił, że przedmiot " wychowanie seksualne " będą w szkołach prowadziły katechetki.
Mój syn na 100% nie będzie na to chodził. Nawiedzone baby.



U-S - 2006-03-09, 13:56
Katecheci czy osoby duchowne chyba nie powinni być osobami, które prowadzą takie zajęcia, bo mają subiektywne spojrzenie na te sprawy, nie wnikam w ich doświadczenia, bo pewnie nie jeden skandal by wybuchł. Ale nie pojmuję, jak katecheci mogą prowadzić takie zajęcia. A co z osobami, które są innego wyznania?



pastor - 2006-03-09, 14:09
Negatywnie mnie to zaskoczylo...gdyz Katecheci i Katechetki nie maja dydaktycznego wyksztalcenia jezeli chodzi o nauki o malzenstwie i rodzinie... ksieza ucza sie sekuologii ale zdawkowej.... w dodatku na takich zajeciach nie moze byc poruszana kwestia religijnosci..hyh bez sensu

No i dodajac od siebie, ostatnio wyklad z dr nauk medycznych, ginekologiem, wykladowca z AM: pieknie wylozyl o antykoncepcji lecz zastrzegl, ze o takich rzeczach mozna mowic i tlumaczyc, lecz jezeli chodzi o panie, wszystkie srodki hormonalne powinny byc konsultowane z ginekologiem i dopasowane (choc juz sa uniwersalne), a co do panow to prezerwatywa jest dyskonfortem... a niestety naturalne planowanie rodziny czyli wykresy temperatury, szyjka i poziom i jakość śluzu powinien być wykładany normalnie gdyż jest to najbardziej dostępny środek anty i wystarczy poobserwować siebie... mechaniczne dla pań też były... i nikt nie mówi o wynalzkach szatana... tylko o wizytach u ginekologa



bloosman - 2006-03-10, 11:56

Nie mogę pojąć kto ME wymyślił, że przedmiot " wychowanie seksualne " będą w szkołach prowadziły katechetki.
Mój syn na 100% nie będzie na to chodził. Nawiedzone baby.

Przedmiotu "wychowanie seksualne " nie ma , jest "wychowanie do życia w rodzinie" i nie prowadzą go katechetki tylko odpowiednio przygotowani ( po skończeniu specjalistycznych studiów podyplomowych) nauczyciele. Oczywiście zawsze ze zmianą opcji politycznej w Polsce zmienia się "nachylenie " tego przedmiotu; raz w stronę przekazywania rzetelnych inforamcji na ten temat a raz w stronę pomijania i wręcz obrzydzania seksualnośći młodego człowieka.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | ©