ďťż
Wojna o darmowe napisy w sieci




Didi - 2005-12-12, 22:26
Wiadomości

Wojna o darmowe napisy w sieci
(Inf. własna, Daga/12 grudnia 2005 13:54)

Firma dystrybucyjna Gutek Film postanowiła wszcząć batalię przeciwko serwisom dostarczającym polskie napisy do filmów zapisywanych w formacie divix.

W piątek, 9 grudnia, z serwisami napisy.org i napisy.info skontaktował się Jakub Duszyński, dyrektor artystyczny Gutek Film, z żądaniem zaniechania dalszej działalności pod groźbą wszczęcia procesu sądowego.

Serwis napisy.org na razie wstrzymał decyzję o zaprzestaniu działalności, natomiast napisy.info zablokował możliwość wyszukiwania i ściągania napisów. Na obu witrynach ukazały się komunikaty informujące o zaistniałej sytuacji.

Udało się nam uzyskać oficjalny komentarz od Jakuba Duszyńskiego.

Poniżej zamieszczamy jego treść:

GŁOS W SPRAWIE POLSKICH NAPISÓW W SIECI

Szanowni Państwo,

Jestem Wam winien odpowiedź, która zainteresowanym pokaże mój sposób rozumowania, jeśli chodzi o darmowe polskie napisy w sieci.

Bardzo się cieszę, że udało mi się przez kilka minut zwrócić Waszą wagę na podstawowy problem, który mnie nęka. Gdyby nie burza wokół napisów.org i napisów.info taka rozmowa nigdy nie miałaby miejsca. Zależało mi bardzo na jej sprowokowaniu.

Z prawnego punktu widzenia dystrybutorzy posiadają wyłączne prawo udzielone przez producenta filmu do eksploatacji w okresie licencji filmu na terytorium Polski utworu w polskiej wersji językowej. Upublicznianie w jakikolwiek sposób w okresie licencji całości utworu, jego fragmentów, poszczególnych składników (w tym listy dialogowej i jej tłumaczenia) bez zgody dystrybutora jest naruszeniem jego umowy licencyjnej.

Tyle z prawnego punktu widzenia. Ale na tym sprawa się nie kończy. Tutaj dopiero się zaczyna.

Otóż zadzwoniłem do obu witryn z prośbą o usunięcie napisów myśląc w następujący sposób.

Od wielu lat zajmuję się zarówno działalnością dystrybucyjną, jak i festiwalową i mam następujące przemyślenia, jeśli chodzi o rynek filmowy w Polsce.

Po pierwsze dlaczego w Polsce nigdy nie ukazały się na DVD kolekcje filmów Godarda, Rohmera, manga, kino azjatyckie, kino afrykańskie i co tylko jeszcze przyjdzie Wam do głowy? Wszystko to, co od lat spokojnie można dostać we Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Nie dzieje się tak dlatego, gdyż jesteśmy krajem ludzi o wąskim kręgu zainteresowań, których nic nie interesuje. Świadczą o tym właśnie Wasze protesty i te kubły pomyj, które w swoich mailach wylewacie na mnie za atak na napisy w sieci.

Jasne, że najfajniej mieć wszystko za darmo. Jeśli ktoś może ściągnąć z sieci za darmo wszystkie filmy Miyazakiego to po co miałby kupować je na DVD? Zwłaszcza, że na witrynach typu napisy.org czy napisy.info znajdzie praktycznie napisy do wszystkich filmów, które go interesują. Jeśli nie dziś, to na pewno już za kilka dni.

Dzieje się tak nie dlatego, że żadnego z dystrybutorów nie interesuje wydanie kolekcji filmów np. Orsona Wellesa czy Aleksandra Sokurowa, a to dlatego że nikomu się to nie opłaca. Przecież każdy zainteresowany już te filmy ma w swojej kolekcji - i to z napisami polskimi. Ściągnięte z sieci.

W Polsce sprzedaje się po kilkaset sztuk filmu niszowego - np. jakiejś koreańskiej produkcji, która nie była nigdy szeroko promowana. Czy dlatego, że nikogo kino koreańskie nie interesuje? Otóż nie. Dzieje się tak dlatego, gdyż każdy film można ściągnąć z sieci - jeszcze przed kinową premierą - z polskimi napisami. Dlatego do kinowych premier najczęściej nie dochodzi, bo po co? I dla kogo?

Właśnie dlatego w Polsce nie powstają małe firmy dystrybucyjne specjalizujące się w wydawaniu niszowego kina. Jeśli ktokolwiek z Was - zamiast prowadzić witrynę typu napisy.org - założyłby teraz z kolegami firmę, która chciałaby wydać na DVD kolekcję japońskiej mangi za chwilę firma zbankrutowałby. Początkowo zainwestowałby sporo czasu w nabycie licencji, pożyczyła pieniądze, zainwestowała je w produkcję itd. Co dalej?

Najpewniej sprzedałoby się kilkaset sztuk i produkcja, zakup licencji, praca nigdy by się nie zwróciły.

Teraz jeśli chodzi o ceny DVD w Polsce... wielu z Was narzeka, mówi wręcz, że bojkotuje rynek DVD z powodu wysokich cen. To właśnie koronny argument dla wielu osób, które decydują się na ściąganie filmów i napisów z sieci.

Przecież można mieć Wszystko za darmo! Pośrednio właśnie w ten sposób kształtujecie te ceny. Na tym rynku nie ma "My" i "Wy". Istnieje jeden obieg dóbr intelektualnych i każdy jego element wpływa bezpośrednio na siebie.

Gdyby dystrybutor wiedział, że sprzeda nie kilkaset a kilka tysięcy sztuk DVD z japońską animacją, obniżyłby ceny z kilkudziesięciu do kilkunastu złotych. Wtedy sprzedałby jeszcze więcej egzemplarzy i mógłby wydać kolejne - coraz bardziej śmiałe, wyrafinowane, ambitne propozycje. Nie robi tego, bo może liczyć na sprzedaż kilkuset sztuk. Dlatego, aby produkcja mu się zwróciła, musi windować ceny i próbować "wyzerować" swoje nakłady z tej mizernej sprzedaży.

Inna sprawa to polskie poczucie działania w jakiejś całkowitej izolacji i oderwaniu od świata. Mamy wszystko w sieci za darmo! Dystrybutorzy są imperialistami, którzy chcą nas ograbić i żądają wielkich pieniędzy za nędzne wydania ze skromnymi dodatkami filmów na DVD! Otóż dystrybutorzy nie mają częstokroć środków na zakup dodatków i pokrycie kosztów zakupu materiałów najwyższej jakości, tak by jakość była perfekcyjna. Z powodu sieci.

Powtórzę raz jeszcze. Wasze oburzenie jest dowodem, że w Polsce jest jednak bardzo wiele osób, które są zainteresowane kinem. I chce mieć do niego dostęp. Za wszelką cenę. Jednak sytuacja musi zostać uporządkowana. Inaczej wydaje mi się, że już wkrótce nasz rynek DVD będzie jeszcze bardziej mizerny jeśli chodzi o jego różnorodność. Nikomu się to nie będzie opłacało. Może dla Wielu z Was tak byłoby najlepiej? Polska jako kraj trzeciego świata (jeśli chodzi o dostęp do kultury), gdzie nie ukazała się nigdy klasyka kina na DVD. Przecież każdy ma filmy Tarkowskiego i Viscontiego na DVD z polskimi napisami. W DivXsie z amatorsko (niekiedy trzeba przyznać na profesjonalnym poziomie) przetłumaczonymi napisami.

I jeszcze jedno - być może najważniejsze. Nie żyjemy na bezludnej wyspie.

Nie działamy w oderwaniu od całego świata. Jeśli polski dystrybutor nigdy nie zakupi praw do ambitnej animacji czy nowego filmu Sokurowa, to wówczas taki reżyser idąc do producenta ze swoim nowym projektem usłyszy, że nikt nie jest nim zainteresowany i nie ma pieniędzy na produkcję. Dlaczego? Bo jego poprzedni film nie wygenerował spodziewanych wpływów. Nie zwrócił się.

Nie zarobił na siebie. Jednak przecież wszyscy zainteresowani mają ten film.

Za darmo!

Widzowie, właściciele kin, dystrybutorzy, sprzedawcy DVD, producenci, wreszcie reżyserzy są częścią jednego wielkiego obiegu. Pieniądze ze sprzedaży biletów do kin i DVD wracają do producenta w postaci sprzedaży kolejnych licencji i podziału wpływów ze sprzedaży i pozwalają pokryć budżety kolejnych projektów. Wszystko i każdy ma tu swój mały udział w kształtowaniu różnorodności światowego repertuaru. Głęboko w to wierzę.

Wiem, że Polska jest krajem w którym bardzo trudno cokolwiek zmienić, najtrudniej chyba jednak naszą mentalność. Każdy ma tu poczucie własnej słuszności. Wszyscy, którzy stoją "po drugiej stronie barykady" są źli, winni i mają jak najgorsze intencje. Dlatego trzeba ich "wystrychnąć na dudka", "obejść", "olać" itd. Chcę jedynie byście mieli świadomość, że w innym, lepszym świecie, gdzie nie istniałby darmowy dostęp do filmów i napisów w sieci (na które ktoś gdzieś wyłożył pieniądze), powstawałyby w Zabrzu, Wałbrzychu małe filmy grupujące ludzi z pasją, o dużej energii życiowej, które znajdywałyby swoją niszową publiczność i specjalizowały się w wydawaniu określonego repertuaru dla niszowego grona wiernych odbiorców. Jak chociażby brytyjski Tartan czy Artificial Eye.

W tym lepszym świecie, w którym nie można byłoby w 3 sekundy znaleźć polskich napisów do każdego filmu, po trzech latach bardzo wielu ludzi przekonałoby się, że wydawanie na DVD Godarda, mangi, Tarkowskiego, Sokurowa i setek innych pozycji ma sens. Ceny DVD byłyby niskie, bo spore grono odbiorów pokrywałoby koszty zakupu licencji, produkcji itd. To miałoby sens. W obecnej sytuacji nie ma prawie żadnego.

Zapraszam raz jeszcze do merytorycznej rozmowy, dzieląc się na wstępie pierwszym z dziesiątek maili, które otrzymałem. Chciałbym za Wszystkie - w sumie identyczne - bardzo podziękować.

"Żal dupę ściska na Wasze działanie. Ja z napisami sobie poradzę tak czy inaczej, dowcip polega na tym, że filmy, ze stajni "GutekFilm" będę sciągał z netu - emula, torrenta, directconnecta (też zamkniecie???? he he), bo nie jesteście lepsi od wielkich molochów..."

Jakub Duszyński
Dyrektor artystyczny
GUTEK FILM

dla niewtajemniczonych Gutki kreca imprezy typu sunrise i takie tam inne bzdetki




Henry_Chinaski - 2005-12-13, 00:01

Z prawnego punktu widzenia dystrybutorzy posiadają wyłączne prawo udzielone przez producenta filmu do eksploatacji w okresie licencji filmu na terytorium Polski utworu w polskiej wersji językowej. Upublicznianie w jakikolwiek sposób w okresie licencji całości utworu, jego fragmentów, poszczególnych składników (w tym listy dialogowej i jej tłumaczenia) bez zgody dystrybutora jest naruszeniem jego umowy licencyjnej.

Juz kiedys bylo cos podobnego, ZAIKS pozamykal wszystkie wieksze polskie serwisy w tekstami i chwytami piosenek.
A co do gutka, to ok. Rozumiem, ze ma licencje na swoje filmy, tylko ja tu widze na chlopski rozum 2 slabe punkty:
1) Skoro tyle filmow nie ukazalo sie w Polsce, to chyba nie ma prawa domagac sie sciagniecia polskich napisow do nich z serwisow internetowych. Przeciez nikt w Polsce nie ma na nie licencji. Tego moze domagac sie tylko producent. Co gorsza Gutek moze domagac sie usuniecia tylko i wyłacznie napisow na ktore on ma licencje, a nie zamykania calych stron. Tak mi sie wydaje..
2) Umowa licencyjna dotyczny publikowania poszczegolnych skladnikow, w tym tlumaczenia listy dialogowej, ale jak rozumiem oficjalnego tlumaczenia umieszczonego na DVD. A co jesli tlumaczenie jest inne niz to oficjalne. czy tu czasem nie wchodza juz w gre prawa autorskie tego kto tlumaczyl?

Mysle, ze to kiepski sposob walki z piractwem. Zwyczajnie, na bazarach oprocz piratow bedzie mozna kupic napisy do filmow. Albo serwisy z napisami przeniosa sie na serwery innych krajow.
To troche jakby dealerzy samochodow powiedzieli "zdelegalizujmy handel uzywanych samochodow starszych niz piec lat. To i tak stare niebezpieczne rupcie. A kiedy to zrobimy wszyscy beda kupowali nowe auta i mercedesy beda tanie jak chleb".
W rewolucje cenowa nie wierze. Mamy ceny podobne i mniejsze niz w Niemczech. Wszyscy chca zarobic jak najwiecej, wiec beda trzymac najwyzsza cene jaka sie da. Poza tym DVD czesta sa w roznych wersjach jezykowych i z roznymi napisami. Gdyby ceny w Polsce byly za niskie, ludzie z innych krajow kupowaliby u nas, zamiast u siebie i w takim przypadku zagraniczni dystrybutorzy zaczeliby wywierac naciski. Byl kiedys taki program o piractwie i cenach plyt CD z muzyka w Polsce. I tam wlasnie specjalisci podawali ten argument, mowiac ze nie ma szans zeby orginalne nagrania jakos drastycznie stanialy. Ceny w Europie musza byc wyrownane.
Polak to oporny i wredny czlowiek. Nie lubi jak ktos mu cos kaze, wtedy zawsze robi inaczej (o czym swiadczy cytat na koncu posta). Szkoda ze Polacy nie znaja mentalnosci Polakow. Zawsze fascynowalo mnie w amerykanach, ze wiekszosc z nich naprawde wierzy w to, ze sciaganie na sprawdzianie jest wielka zbrodnia. Mysle, ze powinno tak wychowywac sie dzieci, aby kupowaly orginaly, a nie kradly. Polakow juz probowano przerobic na niemcow, ruskich, hitler tez probowal swoich sil i komunisci mieli swoja szanse. No i cholera Polacy wycyckali wszystkie najwieksze mocarstwa swieta. I mysle, ze Gutek powinien o tym pomyslec.. zmuszanie Polakow do czegokolwiek, to nie jest rozsadny pomysl.



Ged - 2005-12-13, 09:24
To moze nie tyle stricte walka z piractwem ile wzbudzenie medialnego zainteresowanie tematem?



FiDo - 2005-12-13, 10:30

A co jesli tlumaczenie jest inne niz to oficjalne. czy tu czasem nie wchodza juz w gre prawa autorskie tego kto tlumaczyl?

wydaje mi sie, ze rownie dobrze moglbys przetlumaczyc zagraniczna ksiazke i opublikowac ja w polsce.

ogolnie pomysl mi sie nie podoba. walka z piractwem od dupy strony




FiDo - 2005-12-13, 10:32
sorry, zle Cie przeczytalem Chinaski... to chyba jakos zalezy od stopnia roznicy tekstu oryginalnego i przetlumaczonego. ogolny zarys chyba i tak zostaje ten sam? bo po co komu przeinaczone napisy



Didi - 2005-12-15, 12:46
Znalezione dzis w komentarzach na onecie...

Wysłałem list do GutekFilm'u

Oto jego treść:

Szanowni Państwo!

Choć właściwie mail powinien być zaadresowany "Szanowny Panie
Duszyński"...

Przeczytałem list, który został zamieszczony na stronie
napisy.info, i muszę przyznać, iż jestem mocno zniesmaczony. Walka
z piractwem to jedno, i to jak najbardziej popieram, ale
uprawianie demagogii to zupełnie inna kwestia.

Praktycznie cała argumentacja opiera się na stwierdzeniu, iż przez
tych niedobrych piratów, nie opłaca się wydawać w naszym pięknym
nadwiślańskim kraju tzw. "ambitnego" kina. Zgoda. Tylko niech mi
ktoś powie, kto tak naprawdę ściąga filmy Tarkowskiego z sieci?
Zwykły szaraczek na pewno nie, a koneser, dla którego takie kino
się liczy, i tak kupi płytę DVD. Więc może ten "gatunek"
pozostawmy w spokoju.

Jakiś czas temu na DVD miały wyjść "Wojny Klonów", kreskówka
łącząca epizody drugi i trzeci Gwiezdnych Wojen. Piszę w czasie
przeszłym, ponieważ nikt nie był zainteresowany wydaniem ich w
Polsce. Oczywiście można polemizować iż spowodowane było to
ogromną ilością piratów w naszym kraju. Tylko dlaczego w takim
razie nie przeszkadza to nikomu w wydawaniu innych filmów? Co
więcej, kilka maili, które wysłałem do dystrybutora innych dzieł
Lucasfilm i 20th Century Fox, z zapytaniem o los Wojen Klonów w
Polsce, pozostało kompletnie bez echa. No cóż, bywa. Można i tak.
Z pewnością byli wtedy dbaniem o interesy biednych klientów,
którzy przez piratów są pozbawiani możliwości oglądania wielu
cennych filmów.

Cytat: Z prawnego punktu widzenia dystrybutorzy posiadają wyłączne
prawo udzielone przez producenta filmu do eksploatacji w okresie
licencji filmu na terytorium Polski utworu w polskiej wersji
językowej. Koniec cytatu. Brzmi przepięknie. I z pewnością jest
prawdziwe. Tylko skoro taki Pan Dystrybutor wymaga od obywateli
poważnego traktowania (czyli kupowania oryginalnych produktów,
niezależnie od tego, czy są to filmy, czy jeansy), to czy kupujący
nie ma prawa wymagać, aby zakupiony przez niego produkt, był
pełnowartościowy? Innymi słowy, aby jeansy były dobrze uszyte i
bez dziur, a np. tłumaczenie zgodne z oryginałem? Chyba ma,
prawda? To jak w takim razie wytłumaczyć taką np. historię:

Film: Żołnierze Kosmosu

Scena: mniej więcej w połowie filmu, atak na Klendathu

Tekst angielski: Enemy fire was supposed to be random and light
(lub coś bardzo do tego zbliżone, w każdym razie liczy się "random
and light")

Tłumaczenie oryginalne: Ogień wroga miał być wyrywkowy i jasny

Tłumaczenie zgodne z oryginałem: Ogień wroga miał być wyrywkowy
(niech będzie) i LEKKI.

Łezka się w oku kręci. Ze śmiechu. Niestety, spora część tłumaczeń
na język polski jest ŻAŁOSNA. Odnosi się wrażenie, że tekst
wrzucono w jakiś program w rodzaju TRADOSa, a następnie wklejono
rezultat w formie napisów, i wypuszczono na rynek. Popatrzmy
tymczasem na napisy z witryn, które tak zawzięcie są zwalczane
(napisy.org i napisy.info). Większość z nich to tłumaczenia
ZNACZNIE lepszej jakości niż te, które otrzymujemy od
dystrybutorów (a tu akurat, będąc magistrem filologii angielskiej,
mogę się wypowiadać). Ludzie, którzy te tłumaczenia przygotowują,
wykazują znajomość potocznej angielszczyzny, zwrotów
idiomatycznych i slangu, które dla tłumacza przekładającego
oryginalną wersję, stanowią terra incognita. Ponawiam pytanie:
gdzie jest szacunek dystrybutora do kupującego, ten sam, którego
ów dystrybutor oczekuje?

Jeszcze jedna kwestia: opóźnienia. Czemu dzieje się tak, że wiele
filmów wchodzi do polskich kin w kilka tygodni (jeśli nie
miesięcy) po ich światowej premierze? I jeśli weźmiemy takiego
zapaleńca, który musi czekać na, przykładowo, Kroniki Narnii
(pięknie przetłumaczone jako Opowieści z Narnii, co już samo w
sobie psuje nastrój, jako że zwrot "Kroniki" sugeruje, iż jest to
prawda, podczas gdy "opowieści" dają do zrozumienia że to bajka) 3
tygodnie dłużej niż jego amerykański "odpowiednik", to czemu nagle
ludzie się dziwią, że film ten jest ściągany z sieci? Zróbcie
premierę tego samego dnia, i gwarantuję, że wiele osób wybierze
seans kinowy zamiast malutkiego monitorka.

Podsumowując (bo się chyba trochę rozpisałem), chciałbym tylko
stwierdzić, iż wojny z piractwem siłą jeszcze nikt nie wygrał. Nie
wygracie jej też podwyżkami (które, oczywiście, są winą tych
strasznych piratów, bo Wy przecież zarobić musicie, a ten biedny
osioł, który będzie chciał mieć oryginał, i tak zapłaci ile
krzykniecie). Jedynym sposobem są OBNIŻKI cen. Mając do wyboru
pirackie wydanie za 20 zł lub oryginał za powiedzmy 30 (a nie 80),
zdecydowana większość wybierze oryginał. I chyba bardziej będzie
się opłacało sprzedać 5 płyt za 30 zł, niż jedną za 80, prawda?
Skoro tę smutną prawdę mogli zrozumieć producenci i dystrybutorzy
gier (dzięki czemu wiele produkcji nie kosztuje już 160 zł, tylko
np. 90, podczas gdy na Stadionie są po 60-80), to czas najwyższy,
abyście Wy, dystrybutorzy filmów, również to załapali. I tym
optymistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć.

Pozdrawiam, choć zapewne odpowiedzi i tak nie będzie, jako że
podobnych maili dostajecie pewnie kilkaset dziennie.

A oto odpowiedź:

Owszem dostajemy setki maili dziennie, ale bardzo dziękuję za jedyny bez
bluzgów. Ma Pan sporo racji,

Pozdrawiam,
jakub

BEZ KOMENTARZA



Ged - 2005-12-15, 13:15
racja lezy po obu stronach, ale tresc odpowiedzi rozlozyla mnie na łopatki



Didi - 2005-12-15, 13:22
nie tylko Ciebie ehehhe



Wilqfc - 2005-12-17, 12:55
A ja wam powiem jedno. Może i zamkną te dwie niby "legalne" strony, ale w ich miejsce powstanie dwadzieścia na jakichś serwisach warezowych. Tego procederu nie są w stanie powstrzymać. To oczywiście tylko moja opinia.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | ©